Od samego początku… – Marta Lipczyńska-Gil i Justyna Dąbrowska

Marta Lipczyńska-Gil: Co my, wszechwiedzący dorośli, wiemy o tym, jak noworodek, a potem niemowlę, widzi i odbiera świat? Które ze zmysłów wiodą prym w pierwszych miesiącach życia? 

 

Justyna Dąbrowska: Dużo wiemy. Wiemy na przykład, że dziecko otwiera oczy, będąc jeszcze w brzuchu matki, około 30 tygodnia ciąży. Jest wtedy zanurzone w wodach płodowych, a w macicy jest dość ciemno, niemniej jednak już wtedy zaczyna ćwiczyć zmysł wzroku, ponieważ patrzenia trzeba się nauczyć. Człowiek od razu po urodzeniu nie potrafi dostosować ostrości wzroku do tego, co się przed nim znajduje. Noworodek względnie dobrze widzi to, co pojawia się 20–30 cm od oczu. W tej właśnie odległości jest twarz matki, kiedy trzyma ona dziecko przy piersi. Co ciekawe, człowiek jest jedynym ssakiem, który patrzy na matkę podczas karmienia. Jak mówił Donald Winnicott, słynny pediatra i psychoanalityk, „Twarz matki jest dla dziecka prototypem lustra” – dziecko widzi w niej i w malujących się na niej emocjach siebie i w ten sposób może się o sobie wielu rzeczy dowiadywać – co przeżywa, czego mu potrzeba, czy jest bezpieczne. Początkowo noworodek widzi nieostro, co nie przeszkadza mu wpatrywać się w skupieniu w twarz, którą dostrzega przed sobą. Nic go tak nie zainteresuje jak ludzka twarz, choćby była namalowana na kartce. Nic dziwnego – ludzkie dzieci są w pełni zależne od opiekunów, same by sobie nie poradziły. Ewolucja wyposażyła je więc w swoisty „detektor” spolegliwego opiekuna.

W pierwszych chwilach po urodzeniu inny zmysł jednak wiedzie prym i informuje dziecko o tym, że wszystko się dobrze potoczyło. To zmysł dotyku. Dziś wiemy już bardzo dobrze, że pierwszy kontakt „skóra do skóry” od razu po porodzie jest ważny nie tylko dlatego, że skórę i układ pokarmowy dziecka kolonizują w ten sposób dobroczynne „dobre bakterie” matki, ale również dlatego, że czuły dotyk, rytmiczne głaskanie, ciepło powodują wydzielanie się w organizmie dziecka (matki także) więziotwórczej oksytocyny, która pomaga tej parze się polubić. Dotyk ma też moc terapeutyczną – nawet bardzo małe wcześniaki „kangurowane” przez rodziców szybciej przybierają na wadze i są spokojniejsze. Ważnym zmysłem jest także węch, który pozwala szybko znaleźć pierś i rozpoznać swoją matkę wśród „obcych”. Czasem zapominamy o tym, jak wrażliwy jest ten zmysł i niepotrzebnie używamy zbyt wielu mocno pachnących kosmetyków.


W ciągu kilku ostatnich lat pojawił się spory wybór różnorodnych książek dla najmłodszych od 0–3 lat, nastąpił swoisty boom na książki dla tej grupy wiekowej, zarówno rodzime, jak i importowane. Na co warto zwracać uwagę przy ich wyborze?

Mówiąc o pierwszej książce, musimy pamiętać, że właściwie nie będzie to klasyczna „książka” – małe niemowlę nie rusza się przecież. Będzie się więc wpatrywać w „książkę”, zanim będzie jej mogło dotknąć. Dlatego ważne jest, by obrazki, na które będzie patrzeć, były dość kontrastowe i nie posiadały zbyt wielu szczegółów.
Starsze niemowlę może lubić książeczki ze zdjęciami lub rysunkami zwierząt albo znanych mu przedmiotów. Chętnie posłucha, jak je nazywamy lub naśladujemy odgłosy, które wydają. Z czasem samo zacznie nas zachęcać do znalezienia właściwego zwierzaka, wydając odpowiedni odgłos. To potrafi już 8-9-miesięczne dziecko, które nie tylko chętnie ogląda obrazki, ale cieszy się, że je rozumiemy i odczytujemy jego intencje.
Kolejne książeczki warto wybierać, patrząc uważnie nie tylko na swój gust (ważne, byśmy pokazywali dziecku książki, które i nam się podobają), ale i na potrzeby dziecka. Jedno będzie wolało oglądać koparki i ciągniki, a inne – ptaki lub samoloty. Już półtoraroczne dziecko wyraźnie może nam powiedzieć, którą książeczkę lubi w tym momencie. Co prawda, za tydzień może woleć co innego, ale ważne jest, by dać dziecku możliwość dokonywania wyboru. Książki dla nieco większych dzieci mogą mieć stosunkowo mało tekstu (lub wcale) – mogą być okazją do opowiadania dziecku różnych historii. Znakomitym przykładem są pozycje Erica Carle’a; nie dziwię się, że dzieci je uwielbiają. Niektóre dzieci lubią krótkie i rytmiczne teksty (na przykład wyliczanki), inne – niekoniecznie.
Kiedy sama kupuję książki wnukom – a robię to często – kieruję się przede wszystkim estetyką i poziomem języka. Złe tłumaczenie przekreśla książkę. Zanadto się irytuję. Czasami korzystam tylko z obrazków, a tekst wymyślam sama lub go modyfikuję, czując, że oryginał straszy dziecko (np. Tam, gdzie żyją dzikie stwory czytaliśmy początkowo w wersji nieco złagodzonej.)

Czy przy takiej różnorodności książek na rynku ma sens projekt tzw. „pierwszej książki” dołączanej do wyprawki dla wszystkich dzieci urodzonych w danym roku? Pomysł ten wdrożyła w życie kilka lat temu najpierw Fundacja ABC XX1, wydając Pierwszą Książkę Twojego Dziecka, a rok temu IK, ogłaszając konkurs Trzy/Mam/Książki na pakiet książek dla najmłodszych.
Projekt „pierwszej książki” ma znaczenie. Ale nie dlatego, że książek jest na rynku zbyt mało. Dlatego, że to jest projekt, który ma szansę, by zachęcić do czytania tych, którzy to czytanie porzucili. Podoba mi się rozwiązanie praktykowane we Francji, gdzie młoda matka w jakiś czas po urodzeniu dziecka dostaje zaproszenie od pobliskiej biblioteki i tam dostaje pakiet z „pierwszą książką”. Podoba mi się, że to się odbywa nie od razu po porodzie, gdy głowa jest naprawdę zajęta wszystkim, tylko nie czytaniem. Sądzę, że to świetny pomysł, by wyciągnąć wtedy do młodej matki rękę i pokazać jej, że się na nią czeka i że się o niej myśli. Być może będzie to jej pierwsza wizyta w bibliotece od lat? Może przy okazji zobaczy, ile wspaniałych książek jest w dziale dziecięcym. Może zobaczy, że tam są dzieci, które się świetnie bawią, czytając? Może to zapamięta i tam wróci? Projekt „pierwszej książki” to okazja, by dotrzeć z kulturą wysokiej jakości do ludzi, którzy być może inaczej by z niej nie skorzystali. Ale to także pewna propozycja na wspólne spędzanie czasu z niemowlakiem i małym dzieckiem. Na budowanie relacji. Co dziś, w dobie nowych technologii, jeszcze bardziej zyskuje na znaczeniu.

To także sygnał od państwa do obywateli, że czytanie jest jedną z ważniejszych dziedzin naszego życia. Od samego początku.