Coraz więcej rodziców dostrzega korzyści ze wspólnego czytania z dzieckiem. Jednak czy puszczanie bajek najmłodszym faktycznie jest takie złe? O tym, jak w pędzącym świecie znaleźć czas zarówno dla dziecka, jak i dla siebie, opowiada mama dwuletniej Zuzi.
O tym, jak przestałam być perfekcyjną mamą
– Nawet nie będąc jeszcze w ciąży, uważałam, że dzieciom należy czytać. Dziwiłam się koleżankom, które mają dzieci i im nie czytają. Tylko te bajki i bajki. Przerażał mnie widok małych dzieci, perfekcyjnie przesuwających palcem po ekranie. U mnie tak nie będzie! Zero komórki, tabletu, telewizora. Moje dziecko będzie czytać!
Już od ostatniego trymestru ciąży czytałam „do brzucha”. Prawie codziennie to robiłam. Jak urodziła się Zuzia to co wieczór na dobranoc czytaliśmy jej bajki. Raz mąż, raz ja. Potem jednak przyszedł okres, że nasza córka nie chciała już tak grzecznie słuchać. Bardziej od tematyki książeczki interesowało ją, czy strona da się wyrwać cała, czy tylko w połowie. Ja chciałam czytać, ona nie pozwalała. Ja sie denerwowałam, ona płakała. Pewnego wieczoru, gdy mąż był w delegacji straciłam cierpliwość i puściłam Zuzi bajkę na tablecie.
O tym, jak próbowałam łapać równowagę
Kilka dni później miałam koszmarny dzień w pracy. Marzyłam tylko o tym, żeby wrócić do domu. Po południu podjechałam do mamy i zabrałam córkę do domu. Postanowiłam, że wykąpię małą, szybko zaśnie i wtedy wreszcie odpocznę. Zrobię sobie relaksującą kąpiel, kolację, a potem może coś posprzątam. Jak postanowiłam, tak też… nie zrobiłam. Standardowe wieczorne marudzenie mojej córki przerodziło się w krzyk. To co? Może krótka bajeczka w telewizji? Posadziłam ją na podłodze i poszłam do kuchni. Nagle zorientowałam się, że zamiast przygotowywać kolację, sprzątać czy robić wiele innych zaplanowanych rzeczy, przeglądam bez sensu Facebooka. Pomyślałam: o nie! Czy naprawdę, myśląc o chwili dla siebie, miałam na myśli wpatrywanie się w ekran komórki? Otóż nie! Chwila dla mnie, to chwila z moim dzieckiem. Wyłączyłam telewizor. Wzięłam do ręki książeczkę, usiadłam z Zuzką na podłodze i zaczęłyśmy czytać.
I o tym, jak zdałam sobie sprawę, że perfekcyjna mama to szczęśliwa mama
Z czytania z powrotem zrobiliśmy nasz wieczorny rytuał. Znowu jest jak kiedyś, czytamy na dobranoc. Raz mąż, raz ja. Tylko perfekcyjność rozumiemy dziś inaczej, bo Zuzia czasem ogląda bajkę i nie widzę w tym nic złego. Wprowadziliśmy jednak zasady, których się trzymamy. To my dobieramy córce bajki i my określamy czas, w którym może je oglądać. Gdy puszczamy jej telewizor, to jest tylko bajka i ona. Gdy z nią czytamy, to jest bajka, ona i my. W ten sposób co wieczór zacieśniamy więzi rodzinne. Muszę się jednak przyznać, że zdarza nam się rano, gdy bardzo się spieszymy, że Zuzia do śniadania ogląda bajkę. Wtedy po prostu szybciej je. Tak, robię to. Wiecie dlaczego? Bo rodzic też człowiek.