
Przed literaturą dla dzieci stawiamy bardzo wysokie wymagania. Powinna być napisana nienagannym językiem, opatrzona dopracowaną i – najlepiej –zachwycającą szatą graficzną, która dodatkowo idealnie współgra ze słowami. Opowieść dla dzieci powinna nieść ze sobą wartości edukacyjne, ale nie być nachalnie edukacyjna, ponieważ takie zapędy mali czytelnicy odrzucą od razu. Musi koniecznie bawić i pobudzać emocje, jednak na tyle, by najmłodsi po lekturze nie byli za bardzo pobudzeni. Wiedza i obraz świata prezentowany w publikacjach dla młodego pokolenia koniecznie muszą zgadzać się ze stanem współczesnej wiedzy i nie promować żadnych nieakceptowalnych obecnie postaw, działań, zachowań, słów, jedzenia czy zabaw. Ta lista mogłaby być dłuższa i bardziej szczegółowa. Z pewnością też nie uwzględnia wielu ważnych aspektów, według których należy oceniać książki dla dzieci. Jednak już samo to wyliczenie pozwala nam zrozumieć przerażenie wielu rodziców, kiedy ich dziecko w markecie chwyta cienką książeczkę z kilkoma zdaniami tekstu i ilustracjami pochodzącymi z animacji telewizyjnej, a do tego być może jeszcze okraszonej brokatem. Od razu pojawiają nam się w głowie wszystkie zalecenia, mówiące, że ani to ładne, ani mądre, a tym bardziej – potrzebne.
Nie raz i nie dwa czytałam wypowiedzi na forach internetowych, w których rodzice wyrażali swoje oburzenie, że mama Pucia zamiast jeść pożywne śniadanie, pije kawę. Sama muszę przyznać, że się zdziwiłam, kiedy na jednej z ilustracji Rotraut Susanne Berner w cyklu z ulicy Czereśniowej, zobaczyłam dziecko w nosidle (czy, jak powie wielu, „wisiadle”) i to jeszcze twarzą do przodu, a nie do rodzica niosącego dziecko.
Jednak nie tylko współcześni autorzy i wydawcy muszą mieć się na baczności wobec krytycznego oka dzisiejszych rodziców. Pod lupę brane są również dawne, często określane jako ukochane, książki sprzed kilkudziesięciu lat. Wystarczy przywołać choćby „Dzieci z Bullerbyn”, którym zarzuca się pokazywanie wyidealizowanego świata pełnego stereotypów, gdzie szczęśliwa rodzina to zawsze dzieci, mama i tata. A to i tak jedno z najlżejszych z oskarżeń.
Owe zarzuty, obostrzenia i wymogi mają swoje uzasadnienie: chcemy dla dzieci tego, co najlepsze. Jednakże nie powinny one przysłonić radości czytania i przyjemności z lektury. Jedno niedociągnięcie, mały błąd, pojedyncza książka niespełniająca reguł – czy to źle? Czy powinno nas to martwić?
Otóż nie. Nie mamy się czego obawiać. Nie obwiniajmy się też, że coś zrobiliśmy źle w edukacji czytelniczej naszego dziecka. Nawet lepiej: zamieńmy słowo „edukacja” na „przygoda”. Bo książki i kontakt dzieci z nimi to ma być przyjemność, zabawa oraz radość, także z odkrywania różnorodności. Mama Pucia pije kawę? Może to będzie czas na rozmowę, że rano lepiej napić się czegoś innego, a może… nie „rozczulajmy się” nad tym za bardzo i przejdźmy do innego przykładu. W książce opisane są stereotypy, więc porozmawiamy o nich, zastanówmy się, co widzi dziecko, jak ono to odbiera, powiedzmy o naszych odczuciach. Dziecko sięga po książkę z brokatem? Dobrze, że chce sięgać i dajmy mu taką szansę. Niech ma radość z samodzielnie wybranej lektury. To dla niego duża wartość i radość, poczucie sprawczości i możliwość obcowania z tym, co się samodzielnie wybrało. Bądźmy uważni na „wielkie rzeczy”. Warto zwracać uwagę na dobre ilustracje (szczególnie ważne są relacje tekstu oraz ilustracji, ponieważ mali odbiorcy są uwrażliwieni na błędy takie jak inny kolor włosów bohatera w tekście, a inny na obrazku) oraz poprawnie ortograficznie zapisany tekst książki. Zupełnie nieakceptowalne są publikacje pełne krzywdzących stereotypów lub nieaktualnej wiedzy (na przykład na temat innych ras czy podejścia do zwierząt) lub prezentujące jakąkolwiek przemoc wobec dzieci (fizyczną, psychiczną czy jakakolwiek inną). Ale jeśli nie ma w książce takich rażących, nieakceptowalnych elementów, dajmy sobie przestrzeń i czas na eksperymenty, możliwość złych bądź kiepskich wyborów. Książkę, która nie przypadnie nam do gustu i nie będzie wartościowa dla naszych dzieci, możemy spokojnie odłożyć na półkę lub dać ją komuś, komu sprawi radość. Ważne, by spędzać czas na czytaniu, wykorzystać książki do zabawy, buszować w księgarniach i bibliotekach. Czytać, oglądać, rozmawiać i czerpać z tego bezbrzeżną radość!
dr Oliwia Brzeźniak-Pałgan